Jeszcze w drodze było słonecznie, ale od pierwszych chwil na Kopie zostaliśmy zalani wodą, brodziliśmy w błocie i gnieździliśmy się pod piwnymi parasolami. Jednak mimo tego atmosfera święta unosiła się w powietrzu. Jak głosi strona schroniska, takiej imprezy Kopa jeszcze nie widziała. A to ono właśnie - Schronisko "Pod Biskupią Kopą" było bohaterem tego wydarzenia, bo w dniach 11-12 września 2012 świętowało 85-lecie swojego istnienia.
Już widząc wyraz twarzy witającego nas w bramie pana Rysia Leśniewskiego - gospodarza tego miejsca - czułam, że to będzie cudny czas. Mimo, że zarówno konkurs, jak i support oraz koncert gwiazdy wieczoru (zespołu Cisza Jak Ta) odbywał się w deszczu, na Kopie po prostu wszyscy byli zadowoleni. Gospodarze, choćby chcieli, nie byli w stanie tej radości ukryć. Wszyscy się cieszyli, wszyscy mieli frajdę, w wielkim luzie i entuzjazmie nosiliśmy instrumenty w deszczu, owijaliśmy folią perkusję na scenie, a potem odprawialiśmy deszczowo-błotne tańce pod sceną. Tak też wyglądały późniejsze śpiewanki, kolacja, śniadanie i koncert laureatów. Zadbani, nakarmieni, napojeni, czuliśmy się wszyscy jak w domu - gościnność Pod Biskupią Kopą po prostu nie zna granic!
Wszystko wskazywało na to, że na niedzielnym popołudniu zakończy się ten przemiły weekend, ...ale nie! Nic z tego :) Bo oto Cisza Jak Ta stwierdziła, że zostaje do poniedziałku :) Mało, że zostają! Oni w niedzielę postanowili zagrać przy świecach jeszcze jeden kameralny koncert... Publiczność? Nie no - publiczność wiedziała o tym sobotnim :) O niedzielnym dowiedzieli się gospodarze, każdy kto zapytał zespół o plany i ten kto akurat przez przypadek przybył na ten nocleg do Schroniska. Jak się okazuje - publiczność zupełnie nie była tu potrzebna ;D Oczywiście nie chodzi o to, że słuchacze nie mają znaczenia. Ci, którzy słuchali tego "najmniejszego koncertu świata" (a było nas około 10 osób) czuli się potraktowani nadzwyczajnie, z anegdotami, opowieściami, piosenkami śpiewanymi i granymi przez Ciszę znad światła świecy i kufla piwa.
Ale tu nie chodzi o sam koncert. Cisza Jak Ta stała się bohaterem tego wpisu, bo podczas tego spotkania zobaczyłam, że oni to naprawdę uwielbiają! Jeżdżą po całym kraju, wszędzie mają daleko z tego Kołobrzegu, grają koncert za koncertem, po prostu przebywają ze sobą i z ludźmi, i nie mają dość. Nie - wcale nie zbijają na tym kokosów (chociaż fakt - ich kariera wyraźnie się rozwija) i nie są bez przerwy zadowoleni. Spędzając ze sobą tyle czasu trafiają też na swoje mocne i słabe strony, na humory i wnerwy, czasem kładą się zmęczeni i wstają lewą nogą... Ale jadą dalej swoim magicznym "Ciszobusem", i dają sobie możliwość pobycia przez chwilę samemu, mimo że najbliższa osoba siedzi na sąsiednim miejscu w samochodzie.
Widziałam na własne oczy - miałam okazję przejechać "Ciszobusem" kawałek ciszowej trasy. Jest w tym jakaś totalna uroczość...
Cisza Jak Ta jest jak paczka Lentylek :) - takich kupionych pod wieżą na szczycie Biskupiej Kopy (czyli już po czeskiej stronie świata). Nadzwyczajnie kolorowi i różni, tworzą razem naprawdę niesamowicie zorganizowaną całość. Rewelacyjny TEAM.
Nie wyobrażam sobie, jak można nie chcieć się z nimi zaprzyjaźnić... :)
_________________________________________________________________________
Wspaniałe zdjęcia są autorstwa równie wspaniałej Iwony Lilinki Długosz :)






