

Publiczność? Nie no - publiczność wiedziała o tym sobotnim :) O niedzielnym dowiedzieli się gospodarze, każdy kto zapytał zespół o plany i ten kto akurat przez przypadek przybył na ten nocleg do Schroniska. Jak się okazuje - publiczność zupełnie nie była tu potrzebna ;D Oczywiście nie chodzi o to, że słuchacze nie mają znaczenia. Ci, którzy słuchali tego "najmniejszego koncertu świata" (a było nas około 10 osób) czuli się potraktowani nadzwyczajnie, z anegdotami, opowieściami, piosenkami śpiewanymi i granymi przez Ciszę znad światła świecy i kufla piwa.
Ale tu nie chodzi o sam koncert. Cisza Jak Ta stała się bohaterem tego wpisu, bo podczas tego spotkania zobaczyłam, że oni to naprawdę uwielbiają! Jeżdżą po całym kraju, wszędzie mają daleko z tego Kołobrzegu, grają koncert za koncertem, po prostu przebywają ze sobą i z ludźmi, i nie mają dość. Nie - wcale nie zbijają na tym kokosów (chociaż fakt - ich kariera wyraźnie się rozwija) i nie są bez przerwy zadowoleni. Spędzając ze sobą tyle czasu trafiają też na swoje mocne i słabe strony, na humory i wnerwy, czasem kładą się zmęczeni i wstają lewą nogą... Ale jadą dalej swoim magicznym "Ciszobusem", i dają sobie możliwość pobycia przez chwilę samemu, mimo że najbliższa osoba siedzi na sąsiednim miejscu w samochodzie.
Widziałam na własne oczy - miałam okazję przejechać "Ciszobusem" kawałek ciszowej trasy. Jest w tym jakaś totalna uroczość...
Cisza Jak Ta jest jak paczka Lentylek :) - takich kupionych pod wieżą na szczycie Biskupiej Kopy (czyli już po czeskiej stronie świata). Nadzwyczajnie kolorowi i różni, tworzą razem naprawdę niesamowicie zorganizowaną całość. Rewelacyjny TEAM.
Nie wyobrażam sobie, jak można nie chcieć się z nimi zaprzyjaźnić... :)
_________________________________________________________________________
Wspaniałe zdjęcia są autorstwa równie wspaniałej Iwony Lilinki Długosz :)
Basiu droga, po Twoim wpisie czuję się, jakbym tam z Wami była, w sumie niewiele brakowało, Acia kusiła, ale nie umiałam się rozdwoić... a takie kameralne klimaty cenię nad wyraz... cóż, mam nadzieję, że innym razem uda się :)
OdpowiedzUsuńPrześlicznie napisałaś o nas Basiu...dziękujemy stokrotnie za tak miłe słowa:) Teraz już nie mamy wyjścia i jakoś tą patologię trzeba ciągnąć dalej po kraju:D
OdpowiedzUsuńCałujemy całym składem!
CJT
Przeczytałam, Basiu,twoją relację z zazdrością że tam byłaś ale tez z uczuciem ogromnej radości, ze tez to już przeżyłam.Inny koncert CJT, inny wspólny powrót z jeszcze innego muzycznego wydarzenia. Tyle "inności" a wrażenia te same, pod którymi podpisuję się z absolutną pewnością,ze kolejne potwierdzą niezwykłość CJT.Jeszcze tylko żal mi tych co Ciszy nie znają a jednocześnie wiem, że kiedy to nastąpi zachorują na nią jak ja od kiedy usłyszałam ich pierwszy raz na tarasie Trolla w Cisnej,u progu ich zaczynającej się wspólnej ciszowo-artystycznej drogi!Mnie smakują jak orzeszki w czekoladzie!Nie można się oderwać!! WUKA
OdpowiedzUsuńOrzeszki w czekoladzie... Wspaniale! :D
OdpowiedzUsuńCiekawe jak jeszcze może smakować CISZA...? (jakkolwiek wieloznacznie to brzmi) :)
Krysiu - myślę, że sprawa do nadrobienia. Na pewno na Kopie jeszcze nie raz zawitamy - i Cisza, i ja, i te piękne klimaty :)
Świetnie napisane ;D i myślę, że sama racja! :) Ciszaki są super ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Justynka :)
„Cisza Jak Ta stała się bohaterem tego wpisu, bo podczas tego spotkania zobaczyłam, że oni to naprawdę uwielbiają!”
OdpowiedzUsuńBasiu, trafiłaś w sedno sprawy.
Po raz pierwszy miałem okazję posłuchać Ciszy całkiem nie dawno, wiosną, w niewielkiej mieścinie, dawniej dzielnicy miasta Bytom.
Na koncert przyjechałem przypadkowo, bez przekonania, po odsłuchaniu kilku piosenek na myspace.
Na scenie zobaczyłem grupę, która nie tylko gra i śpiewa, lecz żyje tym co tworzy.
W sposób całkowicie nie wymuszony i naturalny Ciszy udało się oddać klimat górskich wędrówek, spotkań z ludźmi. Ładne to było....
Pozdrawiam
p.s.
Czy się mylę, czy też zawitałaś wczoraj na Rycerzową? :)
Gdzie jesteś? życie piosenki. sekretne. Cisza...
OdpowiedzUsuń