
Myślę, że występowanie na Yapowej scenie stanowi pewnego rodzaju szczepionkę łagodzącą... Jeżeli nie jest się wykonawcą to należy się spodziewać dużo cięższego przebiegu choroby ;)
Piątek łyknięty stęsknionym haustem można podsumować zdaniem "Tego się właśnie spodziewaliśmy":
1. wytęskniona atmosfera -> JEST
2. szalona, entuzjastyczna i kontaktowa(!!!) publiczność -> JEST
(nawet w tym roku jakby trochę grzeczniejsza i bardziej wyrozumiała) ;)
3. uściski i powitania, wspomnienia -> SĄ
4. rewelacyjna scenografia -> JEST
5. w Cottonie -> to co zawsze :)
6. na scenie -> to co zawsze :)
Jak wiadomo ma to swoje dobre i złe strony. Dobre - bo zastaje się wszystko na co się przez rok czeka. Złe - bo brakuje trochę zaskoczenia. Ci co zawsze wypadali dobrze - wypadli znowu dobrze, a ci co zawsze słabiej - znowu słabiej.
Moim okiem wygląda to tak:
- ucieszyły: bardzo duża lekkość koncertu i kobiecość wizerunku Żeby Nie Piekła :) oraz rozmowa z Jury, kiedy to zajęłam, na chwilę tylko podsiadając, jedno jurorskie krzesełko (to dobrzy ludzie są, oni tam mówili naprawdę mądre rzeczy!!)
Ale cóż - te dwa ostatnie elementy to też żadne zaskoczenie... ;) [to komplement był!]
Tu wszystkim głosom chwilami oburzonym chciałam tylko przypomnieć, że przecież nie wszystko, co mówi sobie wokoło sceny taki Słoń, należy traktować tak śmiertelnie poważnie. Toż to nie sala operacyjna! [prawda Słoniu?] :)
Tak czy inaczej, był już człowiek-kapodaster, to do kompletu jest i człowiek-statyw :D
Sobota odwrotnie - pełna zaskoczeń :) Na początku oszołomił sam fakt, że się w ogóle zaczęła... a właściwie to zupełnie nie wiadomo kiedy to się stało :) zwłaszcza, że droga wielu yapowiczów z piątkowego koncertu na sobotni konkurs prowadziła przez Cotton i... tylko przez Cotton ;)
Na scenie coraz bardziej dynamiczny i spontaniczny Dom O Zielonych Progach oraz magiczny powiew Irlandii w wykonaniu Tomka F.
Zdecydowanie najwięcej mojej sobotniej radości skupił na sobie koncert zespołu NA BANI. Uwieeelbiam takie muzyczne niespodzianki :) Uwaga cały czas podtrzymana na najwyższym poziomie - do końca nie było wiadomo kto w jakiej części sceny się pojawi, kto na czym i kiedy będzie grał :) Sporo eksperymentów, specjalni goście, kilka świetnych nowych utworów ze świeżo promowanej płyty i przesympatyczna atmosfera. Swoją drogą, to ciekawe, że w tym roku tyle było premier płytowych - jakiś wyjątkowo owocny sezon.
Muszę przyznać, że zupełnie nie jestem zwolennikiem jubileuszowego programu Czerwonego Tulipana (covery to moim zdaniem nie jest ich najmocniejsza strona), dlatego prezentowałam duży sceptycyzm, a wręcz niechęć, ale... Tym razem jednak - w wersji okrojonej na potrzeby Yapy - naprawdę się sprawdził. Widownia szalała! :)
Ukłony też w stronę ekipy "Programu" za kolejność wydarzeń - mało kto jest w stanie o 4:00 rano tak rozruszać publiczność jak YesKiezSirumem. Dzięki temu nawet o 4:30 wszyscy, którzy kondycyjnie wytrzymali, koncertu Ciszy Jak Ta słuchali z naprawdę sporą (jak na tą porę) uwagą. A był to koncert dobry, lekki i przyjemny. Już to mówiłam nie raz, ale teraz też napiszę dla podkreślenia: bardzo cenię to jak rozwija się Cisza, a Michała Łangowskiego najbardziej lubię z gitarą ;)
"Z wolna słowom odbieram blask,
spędzam myśli jak gromadę cieni,
z wolna wszystko napełniam nicością
która czeka na dzień stworzenia.
To dlatego, by otworzyć przestrzeń<
dla wyciągniętych Twych rąk,
to dlatego by przybliżyć wieczność,
w którą byś tchnął.
Nie nasycony jednym dniem stworzenia
coraz większej pożądam nicości,
aby serce nakłonić do tchnienia
Twojej Miłości."
spędzam myśli jak gromadę cieni,
z wolna wszystko napełniam nicością
która czeka na dzień stworzenia.
To dlatego, by otworzyć przestrzeń<
dla wyciągniętych Twych rąk,
to dlatego by przybliżyć wieczność,
w którą byś tchnął.
Nie nasycony jednym dniem stworzenia
coraz większej pożądam nicości,
aby serce nakłonić do tchnienia
Twojej Miłości."
Natomiast niestety mam wrażenie, że niedzielę twórcy programu potraktowali trochę po macoszemu. W prawdzie koncert laureatów był bardzo do rzeczy i świetne występy zeszłorocznych zwycięzców, których cenię wielce (wszystkich trzech), ale czy nie sądzicie, że yapowej niedzieli zdecydowanie brakowało PUENTY...? No ale może to subiektywne odczucie.
W toku poszukiwania sposobu na "finał" udaliśmy się więc do łódzkiego Gniazda Piratów. Tam w naprawdę uroczej atmosferze pojawili się ponownie Caryna i Cisza Jak Ta :)
Pojawiło się też spore grono, które nie chciało się pogodzić z koniecznością wyleczenia i zakończenia yapowej epidemii. Z tego co wiem, to wielu z nich próbowało się bronić jeszcze do poniedziałku w BUKOWINIE :)
Prosto z niedzielnego Gniazda - trochę prześwietlony (hmmm... ;) obiektyw czy oko?), ale mój ulubiony numer z najnowszej płyty Ciszy. Pasuje tu jak żaden inny - "Pożegnalny wieczór" (sł.J.Kofta, muz.M.Łangowski).
Prosto z niedzielnego Gniazda - trochę prześwietlony (hmmm... ;) obiektyw czy oko?), ale mój ulubiony numer z najnowszej płyty Ciszy. Pasuje tu jak żaden inny - "Pożegnalny wieczór" (sł.J.Kofta, muz.M.Łangowski).
______________________________________________________________________
Uwaga!
Minister zdrowia ostrzega przed efektami ubocznymi w/w epidemii i procesu leczenia:
1.Pogłębiająca się skłonność do koncertów siedzianych ;)
2.Natręctwa piosenkowe oraz obsesyjne powtarzanie tych samych melodii i tekstów


3.Dokonywanie czynów szalonych bez względu na stan zdrowia ;)
4.Powszechne "rozwiośnienie" i kawałki Yapy wędrujące po mieście
5.Bardzo zdarte gardła i długo bolące mięśnie twarzy :D
______________________________________________________________________
PS Autorami powyżej wykradniętych zdjęć są: Karol Chomicz, Ewelina Ziarnik i Dorota Włodarczak :) dzięki!
Świetna relacja - podziwu godne umiejętności reporterskie Basiu:D Żeby ogarnąć wszystkie, nawet te "najwcześniejsze" koncerty, i konkurs i jeszcze Cotton, i nawet imprezy poyapowe to już trzeba być mega Mistrzem:) Jak Ty. Dzięki za miłe słowa i pozdrawiam serdecznie w nadziei na wspólne pośpiewania już wkrótce!
OdpowiedzUsuńMichał Łangowski
Świetny zmysł obserwatorki i ciekawe refleksje:) Zgadzam się z opinią Michała, należą Ci się gratulacje za obejście i zrelacjonowanie wszystkich imprez (a łatwe to musiało nie być!)
OdpowiedzUsuńSpotkałam się z nieprzychylnymi opiniami odnośnie prowadzenia koncertu niedzielnego (również poza forum Yapowym na Fb) - jak je oceniasz?
Strefa Cotton serdecznie pozdrawia i do zobaczenia na przyobiecanych Śpiewankach:-)
Ha!
OdpowiedzUsuńNa koncercie niedzielnym padło, że wibrafon został wypożyczony w Łodzi, a nie przywieziony ze Szczecina.
Pięknie ujęte w słowa to, co się działo, choć ani słowa, ani zdjęcia nie są w stanie oddać w pełni całej specyfiki atmosfery tego co się przez te parę dni działo... Miło tak spojrzeć i powspominać niedawny weekend.. Każdy z nas w jakiś sposób przeżył go troszkę inaczej, ale jednak wiele jest rzeczy, które stają się dla nas wszystkich wspólnym mianownikiem.. i właśnie to Basiu udało Ci się zawszeć: wspólne muzykowanie, rozmowy, szalone czyny na scenie (i nie tylko), zaskakujące młode zespoły, i również pozytywnie zaskakujące zespoły te starsze, a niektóre z nich mnie bardzo pozytywnie zaskoczyły! No i przede wszystkim te wspólne spotkania z ludźmi właściwie zewsząd.. :) dla mnie - niezapomniane!
OdpowiedzUsuńDorotka Włodarczak
Prawda Basiu :-*
OdpowiedzUsuńSłoń 2
oJ taMy pozdrawiają i cieszą się, że były piątkowym zaskoczeniem :)
OdpowiedzUsuńBuziaki ze Śląska (Blachowni, Bytomia, Mysłowic i Nierady) :)
No cóż, puentą niedzielnego koncertu miał być Czerwony Tulipan, jednak z przyczyn niezależnych od organizatorów występ został przesunięty na sobotę. Za to niedziela to 100% laureatów :)
OdpowiedzUsuńBasiu, świetnie piszesz!
Dziękuję wszystkim bardzo bardzo! :)
OdpowiedzUsuńCo do Tulipana - w takim razie zwracam honor :) mimo że (jak mówiłam) brakowało go w niedzielę.
Co do niedzielnej konferansjerki - to myślę, że każdy z konferansjerów ma jakiś swój własny przewidywalny styl. Jeśli prowadzi tradycyjnie Zgorzel, to wiadomo, że będą świetne festiwalowe anegdoty i śpiewanie przed bisami. Jeśli np. przypadkiem pojawiam się w tej roli ja ;) to wiadomo, że będzie bardziej refleksyjnie i spokojnie. I tak samo jest z Egonem. Organizatorzy zapraszając Egona dobrze wiedzieli jak działa on jako konferansjer. I taki właśnie był :) specyficzny, poprzebierany i "EGONOWY" - w bardzo charakterystycznym dla siebie stylu. Moim zdaniem odmiany są czasem wskazane!
Basiu!
OdpowiedzUsuńW zyciu bym pewnie nie trafiła na Twego bloga, gdyby mi Dorotka linka nie dała! Bóg jest niesprawiedliwy, bo niektórym dale po kilka talentów, jak Tobie, a niektórzy nie odkryją w sobie żadnego. Jak Ja. ;) Piszesz świetnie! Ta notka powinna promować kolejną Yapę w mediach! :D
Ire W
No co za negatywno-pesymistyczny przekaz!? Aż nie mogę nie zareagować! Niesprawiedliwie, to raczej Ty droga IRE patrzysz na siebie samą. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości! Udajmy, że nie ma drugiego zdania Twojego komentarza ;)
OdpowiedzUsuńZa słowa uznania bardzo dziękuję, a na bloga zapraszam jak najczęściej :)
Nie no, sama traktuje to zdanie z przymrużeniem oka, choć rzeczywiście zazdroszczę ludziom ich talentów. Znam też swoją wartość, nie jest źle! :)) A na bloga zaglądam co kilka dni...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ire
Już ponad miesiąc po Yapie i wspomnienia ciut przybladły, przytłoczone zawirusowaniem – niestety tym razem nie Yapowym , ale dosłownym i bardzo nieprzyjemnym. Wciąż pokasłując i pochrząkując janowicka ekipa przygotowuje się do naszej kameralnej imprezy czyli Wędrownego Przeglądu Piosenki „Polana” w Radomierzu, (gmina Janowice Wielkie) - 22-23 lipca.
OdpowiedzUsuńAle chętnie wracamy do Yapowych wspomnień… Tym razem Yapa ożyła dzięki barwnym i pełnym emocji opisom Basi … świetna, żywa relacja :) Nasza ekipa była na Yapie pierwszy raz, i … oby nie ostatni! A "Sekretne życie piosenki", jeśli wolno, chętnie będziemy polecać :)
Lubię sobie tu do Ciebie zaglądać. Teraz dzięki Tobie cała YAPA w telegraficznym skrócie i w całej swej okazałości stanęła mi przed oczami:) Będą kolorowe sny! Dobrej nocy:)
OdpowiedzUsuń