- My wiemy, że śpiewanie poezji to dolina, ale żeby tak od razu festiwal po imieniu nazywać... ;D
Pomylił się na szczęście, bo poezja na Dolinie Poetyckiej zdecydowanie doliny nie sięgnęła, ani żadnej innej niziny, a tym bardziej depresji! ;) Jak na "poezję" to było dziarsko, buntowniczo, chwilami wręcz kabaretowo :) Nie było to może miejsce, gdzie Poezja wypełnia powietrze, ...mam też drobne wątpliwości czy wypełnia widownię i kulisy..., ale scenę - na pewno tak! Jednak sama Warszawa okazała się dosyć nam odległa - może jeszcze, a może w ogóle...
Pozostały szczególne dwa wspomnienia.
Pierwsze damskie ze sceny - Justyna Panfilewicz - najlepszy moim zdaniem głos z Doliny (dosłownie i w przenośni) ;) no i przede wszystkim nowe dla mnie "nie-turystyczne" oblicze Łodzi (nie ujmując oczywiście nic a nic temu turystycznemu, bo wielbię je wielce i niezmiennie! ;*). Oto i "Walczyk" z tekstem Agnieszki Osieckiej, w wykonaniu Justyny:
Drugie wspomnienie jest męskie i zakulisowe - Waldek Pawlikowski - bard i jego niepokorna jak zwykle twórczość. Piosenkę (jego moją ulubioną) można było oczywiście usłyszeć też na scenie :) dużo bardziej pasowała jednak do tej oto sytuacji:
[Znowu KONKURS :)
Kto zgadnie, kto się tam tak w międzyczasie do picia "po ojcu" przyznaje? ...przeszkadzając mi zresztą w rejestrowaniu, no ale cóż, takie prawo śpiewania w sytuacjach wieczorno-piwnych, że właściwie nie ma ono praw... :) dlatego ów deklarujący picie głos "z zaświatów" serdecznie pozdrawiam!]
Kto zgadnie, kto się tam tak w międzyczasie do picia "po ojcu" przyznaje? ...przeszkadzając mi zresztą w rejestrowaniu, no ale cóż, takie prawo śpiewania w sytuacjach wieczorno-piwnych, że właściwie nie ma ono praw... :) dlatego ów deklarujący picie głos "z zaświatów" serdecznie pozdrawiam!]
"Trudno tak na trzeźwo jest zmienić świat w poezję..." - PRAWDA czy FAŁSZ?
Myślę sobie, że można być pijanym na wiele sposobów i różnymi rzeczami. :) A w ramach pieczątki na tej refleksji - wiersz, który znalazłam całkiem niedawno.
Władysław Broniewski
"Poeta i trzeźwi"
Bije czarna godzina,
Czarny wiersz się poczyna.
Dajcie mi ludzie trzeźwi,
Szklankę mocnej poezji,
Szklankę mocnego wina.
Łypią trzeźwi znad kufla:
„Dobrze, niech się nam uchla,
poczekamy do świtu,
czy zażąda kredytu?”
Brzęk! Stoi czarna butla.
Wypiłem do dna z gniewem,
upiłem się i śpiewam,
wkoło łypią ponuro,
nikt nie nuci do wtóru,
drugą szklankę nalewam.
Wasze zdrowie przytomni!
nie podchodźcie wy do mnie:
gdy tę szklankę wypiję,
to was wierszem zabiję,
a chcę o was zapomnieć.
Obstąpili mnie wkoło,
a ja trzyma się stołu,
trzecia szklanka wypita,
i stół rusza z kopyta,
lecę w gwiazdy i wołam:
„Witaj, piękna przygodo!
Witaj gwiezdna pogodo!”
Wplątany w włosy komet,
chwytam cienie Andromed,
patrzę w Łuny twarz młodą.
Gwiazdy, gwiazdy przepuśćcie,
pieśni szukam w tej pustce,
wylewam z butli czarnej
wino w pył planetarny,
ale milczą czeluście…
I ocknąłem się rano,
twarz miałem krwią zalaną,
trzeźwi nade mną stali,
bili mnie i pytali
co za wino dostaną?
Odrzekłem: „W jednej piersi
mieści się świat najszerszy,
gdy się miłość poczyna,
tej mi trzeba, nie wina,
i bez niej nie ma wierszy”
a ja trzyma się stołu,
trzecia szklanka wypita,
i stół rusza z kopyta,
lecę w gwiazdy i wołam:
„Witaj, piękna przygodo!
Witaj gwiezdna pogodo!”
Wplątany w włosy komet,
chwytam cienie Andromed,
patrzę w Łuny twarz młodą.
Gwiazdy, gwiazdy przepuśćcie,
pieśni szukam w tej pustce,
wylewam z butli czarnej
wino w pył planetarny,
ale milczą czeluście…
I ocknąłem się rano,
twarz miałem krwią zalaną,
trzeźwi nade mną stali,
bili mnie i pytali
co za wino dostaną?
Odrzekłem: „W jednej piersi
mieści się świat najszerszy,
gdy się miłość poczyna,
tej mi trzeba, nie wina,
i bez niej nie ma wierszy”