czwartek, 20 maja 2010

"POD SŁOŃCE" i pod wiatr...

Bacówka w Jamnej już za pierwszym razem zrobiła na mnie magiczne wrażenie. Tym razem (drugim) było podobnie - przemiłe, gościnne miejsce i uroczy gospodarze. W dodatku naprawdę silni i cierpliwi, jak na cały ten wiatr, który trwającemu przy niej Festiwalowi po drodze (a zwłaszcza z soboty na niedzielę) w oczy wiał...

Festiwal miał miejsce 15 maja 2010. Chociaż nazwany przez bacówkowego szefa Adama (sprawcę zamieszania) "Pod słońce" - przekornie był raczej zimny i mokry :) Ale na szczęście piosenka turystyczna, jak już zdążyłam się przekonać, jest odporna na deszcz :) a w błocie pod sceną da się nawet tańczyć zarówno w kaloszach jak i na bosaka. Żeby Nie Piekło przeniosło tam swoją sceniczną energię i rozkręciło niezłą potańcówkę.

Z resztą na scenie energii przez cały czas nie brakowało.
To jest akurat nagranie z tegorocznej Yapy, ale piosenka właściwa - od niej pochodzi nazwa Festiwalu. Oczywiście pojawiła się razem z Tomkiem J. także tym razem na Jamnej :)


Powszechne przemoczenie sprawiło, że przez pewien czas towarzysko-gitarowa atmosfera kryła się trochę po kątach pijąc grzane piwo, jedząc doskonały bigos bacy :) susząc nogi przy ognisku i owijając się ciepłym śpiworem. Jednak jak się okazało dotarła w końcu nawet do Chatki Włóczykija, kiedy to wszedł tajemniczy gość w czapce i powiedział tak:
"Naprawdę chciałby człowiek iść spać, ale normalnie nie może... No po prostu musi grać." :D
A potem usiadł przy stole i zaśpiewał tak:

Można zgadywać kto śpiewał i grał, i kto akompaniował siedząc z boku poza kadrem :)
(oczywiście osoby obecne wówczas przy tym samym stole zostają wykluczone z konkursu)
Zapomniałam wcześniej dodać, ale - ma się rozumieć - jest przewidziana nagroda niespodzianka! ;)




W nocy zrodził się całkowicie niezależnie w kilku głowach nadzwyczajny pomysł, który zaowocował cudownym obudzeniem nas na czas przez Justynę, pierwszą damę bacówki :) a następnie takimi oto wydarzeniami w niedzielny poranek.






Właśnie w jamneńskim Kościele p.w. Matki Bożej Niezawodnej Nadziei u ojców Andrzejów (Dominikanów) zastała nas wiadomość o tragedii, która wydarzyła się w nocy w bacówce...
Zakończyliśmy więc Festiwal w taki właśnie pełen symboliki i głębi sposób.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niecierpliwie czekam na każdy wpis i znak Waszej obecności tutaj - cokolwiek przyjdzie Wam do głowy, spostrzeżenia, zdziwienia, pozdrowienia, wyrazy sympatii, zachwytu, oburzenia, krytyki... :)
Tylko bardzo proszę się elegancko podpisać na dole, jeśli się nie jest zarejestrowanym użytkownikiem. :)
Zapraszam. BB